Ludzie wpatrujący się w ekran telefonów komórkowych to już standardowy widok na ulicach – tym razem jednak ma to zupełnie mowy wymiar. Nie chodzi o media społecznościowe, nie chodzi też o coś do czytania, ani o muzykę. To Pokemon Go – nowa gra wyprodukowana przez Nintendo, która stała się rewolucją na rynku.
Nowością jest łączenie świata wirtualnego z rzeczywistym, czyli osadzenie jej w realnej rzeczywistości (teren), na którą nałożono tę wirtualną (postaci). Chodzi o zbieranie Pokemonów, co zmusza graczy do długich spacerów (najbardziej zdeterminowani gracze pokonują kilkanaście kilometrów dziennie!) w poszukiwaniu kolorowych stworków. Pokemony ukryte są w różnych miejscach: lasach, parkach, na ulicach, osiedlach czy nawet publicznych instytucjach. Twórcy aplikacji chcą w ten sposób zachęcić ludzi do wyjścia z domu i poznawania okolicy.
Pojawiają się już jednak pierwsze doniesienia o wypadkach, do których dochodzi podczas prób wspinania się lub schodzenia do celu. Najgorsze okazuje się wykorzystywanie popularności gry do oszustw i napaści na graczy, którzy są celowo zwabiani na odludzie za pomocą cennych Pokemonów. Waszyngtoński wydział transportu ostrzega przed zapaleńcami grającymi za kierownicą, a australijska policja przypomina o patrzeniu na ulicę przed wejściem na pasy, ponieważ zdarza się, że Pokemon pojawia się tuż przed nadjeżdżającym właśnie samochodem! Nie brakuje też już przypadków zgłoszeń nielegalnego wtargnięcia na prywatne posesje, gdzie system poukrywał te bardziej pożądane stworki.
Krótkie wyjaśnienie, dla tych którzy z jakiegoś powodu nie znają jeszcze Pokemonów 😛 – są to stworki znane z japońskiej kreskówki, która osiągała szczyty popularności w połowie lat 90.
Technologia gry nie jest zaskakująca. Aplikacja wykorzystuje program do mam, GPS i na realne miejsca nakłada rysunkowe pastaci. Samych Pokemonów są dziesiątki rodzajów, a każdy ma swoją nazwę, przypisaną moc i dodatkowo można nimi walczyć – wyzywając przeciwnika na pojedynek, podbijasz tym samym dane miejsce.
Pokemony zawładnęły światem! Gra przekroczyła już swoją popularnością Tweetera, który pracował wiele lat na umocnienie marki na rynku. A graczy wciąż przybywa…
Jej twórcy zarobili na niej już miliardy dolarów, ich akcje na amerykańskiej giełdzie podrożały już o ⅓ wartości (czyli wartość rynkowa Nintendo zwiększyła się o 9 mld dolarów), a teraz popularność gry próbują wykorzystać również bukmacherzy. Przyjmują zakłady, czy Pokemon GO wyprzedzi Twittera i Facebooka pod względem liczby użytkowników (m.in. w ofercie australijskiego bukmachera firmy Sportbets). Jeśli gra będzie miała więcej użytkowników niż Twitter to za jednego postawionego dolara można wygrać zaledwie 5 centów. Natomiast jeśli to się nie uda, to gracz może wygrać aż 8,5 dolara. W przypadku Facebook stawki wyglądają podobnie- 8 centów dla większej popularności Pokemon GO i 7 dolarów dla popularności nie przekraczającej społecznościowych gigantów.
Szacuje się, że gra przynosi firmie ok. 1,5 mld dol. zysku dziennie. Wszystko tylko dzięki mikrotransakcjom (bo gra jest darmowa), których dokonują gracze.
I to nie koniec, bo aplikacja jest obecnie oficjalnie dostępna tylko w USA, Australii i Nowej Zelandii. Już wkrótce będą mogli z niej skorzystać także mieszkańcy Europy. A w Polsce gra cieszy się już ogromnym zainteresowaniem . W Warszawie jest ponad 1000 punktów dodanych przez graczy, w Krakowie 500, a we Wrocławiu ponad 400 (bez oficjalnej dostępności gry!). Świat nie podziela zainteresowania Pokemon Go. Berlin może się pochwalić tylko 31 punktami, Londyn – 187, w Stanach Zjednoczonych także nie wygląda to najlepiej: San Francisco, San Jose i Sacramento – 404 punkty, a Nowy Jork i Filadelfia – 602.
Zainteresowanie grą wśród młodzieży jest ogromne, ale jak się okazuje – fanów nie brakuje również wśród starszych użytkowników, którzy pamiętają Pokemony ze słynnej gry na konsole i kreskówki 🙂